Poznań miasto cudów

Poznań to prawdziwe miasto cudów, które nieustannie mnie zadziwia. Już co prawda trochę przywykłem do tego, z czym spotykam się na ulicach. Powiem więcej, czarnoskórzy nie wywołują już mojego panicznego lęku i nawet się specjalnie na nich nie gapię.
Przywykłem. Ale nadal są sytuacje, które wprawiają mnie w osłupienie.
Wiem, że jestem w Poznaniu, kiedy zaczepia mnie zapruta w trzy dupy kobieta w ciąży i prosi o papierosa. Gdybym palił, to dałbym jej całą paczkę, no bo co? Dziecku będę żałował?
Po chwili widzę całego zakrwawionego młodego mężczyznę, który wesoło się zatacza i tanecznym krokiem zmierza mniej więcej przed siebie. Krew leje się mu z głowy, rąk i kolan. Pewnie składał hołd matce ziemi lub ojcu chodnikowi. Przez moment chciałem iść po śladach krwi, ale upał i akcja z kobietą w ciąży sprawiły, że straciłem chęć do przygód i kulturalnie poszedłem do domu. W kamienicy też patologia. Ale o tym innym razem.